kamera on-line

Kronika, reportaże, artykuły z fotografiami » Rok 2015 » Żyjemy po to, żeby owocować … modlitwą - 82 Nabożeństwo Pompejańskie - 2.05.2015 r.

 

Żyjemy po to, żeby owocować … modlitwą

            Drugi maja to dla Wspólnoty Pompejańskiej wielki dar…

Zawsze odkrywamy go na nowo i zawsze inaczej. Oplata nas już tradycja, że w Sanktuarium św. Jana Sarkandra gromadzimy się na modlitwie różańcowej każdego miesiąca. Tutaj czujemy się bezpiecznie, wpatrzeni w wizerunki świętych; myślimy o … czasach, które staną się dla nas najważniejsze, czasach ostatecznych. Tutaj przeżywamy tajemnice, które zbliżają nas do Boga. Czujemy, jak bardzo Maryja cieszy się, że potrafimy zostawić wszystko dla Niej.

            Tutaj, w tym maleńkim sanktuarium, jednoczy nas modlitwa; każdy oddaje swoje życie Jezusowi, który przebywa z nami w Najświętszym Sakramencie i pragnie, by Maryja pomagała nam w przemianie naszego życia. Tak się dzieje, bo pielgrzymi pragną być sercem w nauce Jezusa. Nie byłoby jednak tej duchowości, gdyby nie było tylu różańców i tylu modlitw, które dają wspólnocie owocowanie modlitwą ufną, bezinteresowną, ofiarowaną w intencji najbardziej potrzebujących.

Każdy z nas staje się bardziej człowiekiem, który pragnie być posłusznym dzieckiem Boga, przez serce Maryi, które rodzi nas dla Jezusa.

To był niepowtarzalny czas modlitwy u stóp Chrystusa Eucharystycznego.

            O godzinie 20.30 uwielbialiśmy Boga w Nabożeństwie do św. Jana Sarkandra, które poprowadził ks. Antoni Dewor, proboszcz Parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Skoczowie.

O godzinie 21.00 uczestniczyliśmy we Mszy świętej, której przewodniczył również ks. Antoni w asyście kilku innych kapłanów.

To wielki dar, że mogliśmy rozpocząć Maryjny miesiąc w tak szczególnym miejscu i w tak szczególnym czasie; kiedy tyle ważnych rocznic, świąt, wydarzeń i tyle powodów, żeby wielbić Boga.

Ubogaceni Słowem Bożym i homilią, coraz bardziej uświadomiliśmy sobie, jak Bóg nas kocha i pragnie dla nas szczęścia.

Ksiądz Antoni pytał, po czym poznać chrześcijanina… Mogliśmy jeszcze raz zobaczyć siebie… Kapłan bardzo pięknie posłużył się przykładem z Ewangelii, o winorośli : ileż to trzeba zabiegów, troski, żeby winorośl wydała obfite owoce; nieraz - aż do bólu - trzeba odcinać niepotrzebne gałązki, żeby doczekać się obfitych plonów, pięknych dorodnych owoców, które mają zachwycić sobą i stać się wybornym napojem.

Jak jest w moim życiu, jakie wydaję owoce, czy jestem z nich zadowolony? Aby tak było, chrześcijanin musi być wszczepiony w Jezusa, by z Niego czerpać jak ze źródła; potrzeba łaski do owocowania dobrem, miłosierdziem, pięknymi czynami.

Pytanie, zadane przez kapłana, już na zawsze powinno nam towarzyszyć: Po czym poznać chrześcijanina ? Jakie owoce wydaje moja wiara?

To jest wymierne, to można zobaczyć, troszcząc się o nasze chrześcijańskie świadectwo życia…

            Wyrażam Bogu wdzięczność za piękne doświadczenie religijne, za darowany święty czas, za udział kapłanów oraz za organizatorów spotkania.

 wdzięczny pielgrzym