kamera on-line

Homilie » Homilia bpa Tadeusza Rakoczego - 2.02.2013

 

 Homilia bpa Tadeusza Rakoczego – Nabożeństwo Pompejańskie 2.02.2013

Drodzy w kapłaństwie, drogie Siostry, drodzy Bracia we Mszy Św., drogie Siostry zakonne i cała rodzino diecezjalna, zjednoczona w tajemnicy Pompejańskiego Różańca św.

Wy, którzy otwarci jesteście na tą szczególną modlitwę. I przez nią modlicie się we wszystkich sprawach, jakie dyktuje wam Duch św. I kiedy moi drodzy patrzę na was, to myślę, że dopóki są tacy ludzie jak wy, to pośród wszystkich kryzysów i trudności, jakie współcześnie przeżywamy, możemy być spokojni i iść na przód z ufnością otwarci na Boga, pod opieką Maryji Najświętszej. I dziękuję wam serdecznie za to wszystko, co dzięki waszej modlitwie staje się dobrego i co ubogaca was, wasze wspólnoty i waszą Diecezję i promieniuje stąd na cały kościół. A dziś kościół kieruje oczy na Maryję, która z Józefem wnosi do świątyni Jezusa, by ofiarować go Bogu. Kościół, jako nasza matka nie tylko przypomina Maryję trzymającą w objęciach Jezusa, ale również bierze niejako w swe ręce wszystkich ochrzczonych, by ofiarować ich Bogu Wszechmogącemu. Prowadzeni mocą wiary kościoła od chrzcielnicy, aż po ten ołtarz rozważmy raz jeszcze to jerozolimskie ofiarowanie, aby odnaleźć w Ewangelii miejsce dla każdej i każdego z nas. I cieszę się, że pod koniec tego wyjątkowego dnia, w tym szczególnym miejscu, naznaczonym także obecnością błogosławionego Jana Pawła II, który z pewnością z błogosławionym Longo patrzy z radością na nas z tego niebieskiego okna i przedstawia nasze prośby i potrzeby Wszechmogącemu Bogu. I cieszę się, że mogę modlić się dzisiaj razem z wami, zamiast za was, o dobre owoce i o wszelkie moce nadnaturalne, i nadprzyrodzone, i mogę ofiarować tę najświętszą Eucharystię.

            Serdecznie pozdrawiam kapłanów z ks. Prałatem Alojzym Zuberem, proboszczem tej parafii i duchowym opiekunem waszej wspólnoty modlitewnej. Witam i pozdrawiam wszystkich tu licznie zgromadzonych. Przybyliście tutaj, by połączyć się we wspólnym rozważaniu tajemnic różańcowych, by z Maryją i Józefem jeszcze raz dziękować za przyjście na świat Bożego Syna i jego tajemnice Radosne, Światła, Bolesne i Chwalebne, które są na mocy odkupienia i naszej wiary, tajemnicami naszego życia. I wpatrzeni moi drodzy dzisiaj w Jezusa niesionego na rękach Maryi do Świątyni Jerozolimskiej, otwórzmy mu na oścież drzwi naszych serc.

 Nie lękajmy się Boga, który stał się człowiekiem. Otwórzmy je szeroko, by już więcej nie bać się ciemności, które dziś z taka siłą chcą zapanować nad światem. Modlę się dziś gorąco o to, aby doświadczenie bliskości Boga, który włącza się w naszą rzeczywistość, tego niepokoju i trosk, umacniało naszą nadzieję i niosło głęboką radość zakorzenioną w tajemnicy jego przyjścia. A w roku wiary odnówmy w sobie bezgraniczne zaufanie do Boga. Zawierzmy mu siebie , naszych bliźnich i tych wszystkich z którymi spotykamy się na drogach naszego życia.

            Jak mało wiary spostrzegamy dziś w sercach ludzkich. W niektórych sercach ledwo się ona tli, a inne są zimne jak lód. Obyśmy mieli serca gorące miłością i rozpalali tą miłością serca innych. Oby Chrystus znalazł w nich wiarę, gdy przyjdzie w godzinie naszej śmierci. Oby znalazł wiarę na ziemi, gdy przyjdzie po raz ostatni. Drodzy bracia i drogie siostry, powinniśmy pogłębić naszą wiarę, która i nam, i całemu światu udostępnia drogę do zbawienia. Starajmy się, aby była to wiara czysta, prawda objawiona wolna od błędów. Wiara nadprzyrodzona to wielki dar i skarb. Otrzymaliśmy ją na chrzcie św. I mamy się troszczyć o jej rozwój oraz o życie zgodne z nią. Wiara bez uczynków jest martwa. Wyrazem wiary naszej są czyny miłości. I wzorem dla ludzi wierzących jest Symeon, człowiek wielkiej wiary i oddania Panu Bogu. To jemu Duch św. objawił, że nie umrze, aż zobaczy Mesjasza. To on za natchnieniem Ducha św. przyszedł do świątyni, którą zresztą nieustannie nawiedzał. Św Łukasz mówi dziś jeszcze o jednej osobie. Była tam również prorokini Anna. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu postami i modlitwą, dniem i nocą. I po śmierci swojego męża Anna znalazła nowego Oblubieńca, któremu była wierna aż do śmierci. Służyła Bogu w modlitwach i postach.

            My chcemy w naszym życiu pełnić Jego wolę i tylko Jego wolę. Postawmy, moi drodzy, śmiałą miłość do Boga na pierwszym miejscu. Wiemy dobrze, że miłość do Boga nie zacieśnia naszych serc, ale poszerza je i otwiera na innych. Wyraża się ona w dochowaniu wierności na dobre i na złe, w doli i niedoli, wokół i w rodzinie. Takie są konsekwencje oddania się do dyspozycji Boga. Oddania, które sprawia, że stajemy się Apostołami nadziei pokładanej w Bogu. Nie jest to nadzieja jaką żyje świat. Bo świat na pierwszym miejscu stawia realizację własnych tylko planów, szuka szczęścia w sukcesach, w samorealizacji, zakrojonych na miarę samego siebie. Nasza samorealizacja została zaplanowana na miarę Boga. To On wpisał ją w dzieło naszego indywidualnego zbawienia i zbawienia całego świata.

            Mamy być apostołami ewangelicznej nadziei pokładanej zawsze w Bogu. Świat współczesny, jak tego doświadczamy na każdym kroku gubi się w konsumpcji, w pogoni za pieniędzmi, za tym czym czarują pokusy galerii handlowych i środków masowego przekazu. Wyznawcy filozofii konsumpcji złożyły nadzieję w tym, co można umieścić w banku i na koncie. Złożyli nadzieję w biznesie lub szukali przyjemności w kupowaniu, w nabywaniu, w posiadaniu. Wydaje się im, że szczęście zależy od tego tylko ile się posiada, od tego ile człowiek ma. I to zniewolenie niszczy wielu współczesnych ludzi. I powiedzmy to dobitnie również wielu współczesnych chrześcijan.

Nie mają siły aby oprzeć się tej zniewalającej mocy, pożądliwości oczu, pragnienia posiadania. W tym zagubionym świecie Bóg potrzebuje naszego świadectwa. Mamy być apostołami nadziei złożonej nie w tym tylko, co posiadamy. Chociaż posiadanie też co prawda decyduje o naszym godnym życiu. Ale chodzi przede wszystkim o to, kim i jakimi jesteśmy. Nadziei złożonej w bogactwie serca. Jak bardzo potrzebne jest we współczesnym świecie czytelne świadectwo tej ewangelicznej nadziei. Jak bardzo świat chce nas pochłonąć, aby przez to udowodnić, że my także ulegamy jego pokusom. Jak bardzo chce tego współczesny świat i tak zw. postmodernistyczne ideologie.

Ale moi drodzy, Bóg liczy na Was. Liczy, że potrafimy dać świadectwo nadziei złożonej w nim. My obecni przy tym ołtarzu, mamy być apostołami tej nadziei. Dlatego ta gromnica w waszych rękach roztacza dziś szczególny blask, a jest to blask nadziei, którą wypełniony jest Chrystusowy kościół. Obyśmy byli światłem dla świata i solą dla ziemi. Te słowa wyznaczają nam w aktualnym roku liturgicznym kierunek pracy duszpasterskiej. Świeca dopóki nie świeci, wydaje się uśpiona, bezproduktywna. Czeka, aby został wydobyty drzemiący w niej potencjał. Czeka na wspólną chwilę, aby służyć i dać światło i w ten sposób spełniać swoje zadanie.

Gdy w naszej obecności świeca się spala, paradoksalnie zaczyna żyć, choć jednocześnie obumiera. Traci swój pierwotny kształt, pomniejsza się i wreszcie zanika. Ale spełniła swój cel. Rozpraszała ciemności, wskazywała drogę, wzbudzała nadzieję i wniosła swój wkład w życie człowieka. I w ten sposób zostawia trwały ślad. Zapalona i spalająca się świeca, to symbol życia chrześcijańskiego i chrześcijańskiego posłania. W nasze życie głęboko wpisany jest wymiar ofiary. Dopóki zamykamy się w sobie, nie rozumiemy po co żyjemy.

            Dopiero otwierając się, czyniąc ze swego życia dar dla innych, a ostatecznie dla Boga, zaczynamy rozumieć samych siebie. W naszym umyśle i sercu zapala się wtedy światło i rozpraszają ciemności niewiedzy i tajemnicy naszego losu. Św. Paweł to fundamentalne doświadczenie wyraził w słowach- nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana. Jeżeli umieramy, umieramy dla Pana. To są słowa z XIV rozdz. z listu do Rzymian. I spalająca się do końca świeca naszego życia i naszej służby jest najpiękniejszym darem, jaki możemy przekazać Bogu. Dawcy życia, którego królestwo jest przestrzenią niegasnącego światła i nieskończonej miłości.

            Dobrze wiemy, że światłem dla świata jest Jezus Chrystus, którego przenikliwy starzec Symeon nazwał światłem na oświecenie świata, a Jezus powiedział o sobie - Ja jestem światłością świata, kto idzie ze mną, ten nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Oto powołanie każdego ucznia mistrza z Nazaretu. Pójść za nim utożsamiając się z Jego osobą, z jego stylem, z rzeczywistością, z jego spojrzeniem na świat i człowieka, z jego wrażliwością na człowieka ubogiego, cierpiącego, zagubionego i ostatecznie potrzebującego zbawienia.

 Utożsamiając się z Jezusem, z Jego Ewangelią, każda i każdy z nas staje się odblaskiem Jego świętości, Jego miłosierdzia. Każdy i każda z nas staje światłem dla świata i człowiekiem, szukającym rozpaczliwie w sercu prawdy o swoim życiu i o swojej przyszłości. Oto zadanie dla każdej i każdego z nas, chrześcijan wiernych Chrystusowi. Jezus powiedział do swoich uczniów, a więc i do nas mówi- wy jesteście światłem świata.

Nie może się ukryć miasto położone na górze, nie zapala się lampy i nie umieszcza się jej pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Tak niechaj świeci wasze światło i jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Spotkać się z Jezusem moi drodzy, tzn. zostać światłem Jego miłości tzn. czynić dobrze, jak on kochać i jak on służyć. Ilu już jest ludzi żyjących, nawet w pobliżu naszych kościołów, do których nie dociera Ewangelia. Których światło słowa bożego nie oświeca drogi życia, którzy pozbawieni są żywych źródeł łask bijących z sakramentów. Pamiętajmy zwłaszcza o młodym pokoleniu Polek i Polaków, aby się nie zagubili, nie odchodzili od Chrystusa, poza którym jest pustka i bezsens. Szukajmy odpowiedzi na trudne pytania: w jaki sposób możemy być dla nich światłem? W jaki sposób możemy być wiarygodni? Jakim mamy przemawiać językiem, by nasze słowa i nasze świadectwo poruszały sumienia i budziły nadzieję? Budujmy Królestwo Boże w sobie i w drugich.

Błogosławiony Bartłomiej Longo, z którego natchnienia tutaj jesteśmy, mówił o konieczności własnego uświęcenia, osiąganego poważnie, szczerze, pokornie i stale. Starajcie się naprzód o Królestwo Boga i o jego sprawiedliwość. Wzywał do nieustannej modlitwy, szczególnie modlitwy różańcowej. To on napisał, że każdy grzesznik, nawet najbardziej upadły, może znaleźć ocalenie w różańcu. Każda dusza może zerwać pęta złego, chociażby byłaby z nimi najbardziej związana. Każdy może uchwycić się liny ratunkowej, którą Królowa niebieskich róż zrzuca z nieba, rozbitkom tonącym na wzburzonym morzu tego świata

Słowa te płynęły z jego osobistego doświadczenia, mocy Bożego Miłosierdzia wyproszonego za pośrednictwem Maryi. I dzisiaj błogosławiony Bartłomiej Longo z różańcem w ręku mówi do nas – ożyw swoją ufność w najświętszej Dziewicy Różańcowej. Winieneś mieć wiarę Hioba - św. Matko uwielbiona, Tobie składam wszelkie moje strapienie, wszelką nadzieję i ufność.

Drodzy Bracia i Siostry, poznajmy piękno i odkryjmy ponownie w roku wiary moc tej modlitwy maryjnej, a zarazem tak bardzo chrystusowej. Jak nauczał Ojciec św. bł. Jan Paweł II i w liście apostolskim- Rosalius Vergines Marie - Różaniec Dziewicy Maryji, stańmy się gorliwymi jej propagatorami, nauczycielami w rodzinach i w parafiach. Dołóżmy starań, by we wszystkich parafiach były bractwa różańcowe. Niech u nich znajdują miejsce nie tylko starsi, ale i dzieci i młodzież. Przybliżmy różaniec chorym i samotnym. Niech będzie dla nich prawdziwą siła i ostoją. I późnym wieczorem tego pięknego Maryjnego Święta pomódlmy się już tradycyjnie słowami słynnej supliki do Królowej Różańca św. O błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem, więzi i miłości, która nas łączy z Aniołami, wieżo ocalenia od napaści piekła, bezpieczny porcie w morskiej katastrofie, niech Cię już nie porzucimy. Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia, a ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie imię o Królowo Różańca, o Matko nasza droga, o ucieczko grzeszników, o władczyni, pocieszycielko strapionych, bądź wszędzie błogosławiona dziś i zawsze na ziemi i w niebie. Amen.